leszek.sopot leszek.sopot
3905
BLOG

Antoni Dudek się myli

leszek.sopot leszek.sopot Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 55

W szyfrogramie ZW–I–01476/81 z 13 grudnia 1981 r. o godzinie 11.00 gen. Kiszczak opisał zasady użycia „środków przymusu bezpośredniego”, w tym broni palnej. Podjął decyzję, że o użyciu broni decydować mieli dowódcy oddziałów lub pododdziałów „w przypadkach, w których wszelka zwłoka groziłaby bezpośrednim niebezpieczeństwem dla życia lub zdrowia albo mienia społecznego w znacznych rozmiarach”. Tak ogólne sformułowane zalecenie stworzyło możliwość użycia broni nawet w sytuacjach, w których było możliwe inne postępowanie. W dwa, trzy i cztery dni po wydaniu rozkazu padły strzały: w kopalniach „Manifest Lipcowy”, Wujek” i dzień później w Gdańsku.

 

Profesor Dudek twierdzi:
Profesor myli się. Tę pewność mieli nie 16 a 17 grudnia. Jeden dzień oznacza bardzo wiele. Pozwala bowiem sądzić, że o strzałach w kopalni decydowała najwyższa władza – Jaruzelski wspólnie z Kiszczakiem. Strzały miały szybko załamać falę strajków, miały zastraszyć całe społeczeństwo. Z punktu widzenia operacji wojskowej było to posunięcie logiczne i pożądane. Oznaczało bowiem stanowczość i bezkompromisowość władzy. Łamało wolę walki u bezbronnego przeciwnika, który wyznawał zasadę nie stosowania przemocy i pokojowej walki.
 
Pierwszy etap wprowadzania stanu wojennego trwał w nocy z 12 na 13 grudnia i w niedzielę 13 grudnia. Z protokołu nr 19 z posiedzenia Biura Centralnego KC PZPR z 13 grudnia można dowiedzieć się, że pierwszy za wprowadzenie stanu wojennego gratulacje złożył Jaruzelskiemu Breżniew. Ważniejsza jednak jest informacja, że wyprowadzenie wojska na ulice ma służyć zniewoleniu za pomocą psychozy strachu całego społeczeństwa:
„[...] Należy utrzymywać szok, wywołany podjętymi przez nas decyzjami. [...] Publikować decyzje o ukaraniu winnych. [...] Działania muszą być śmiałe, należy wyegzekwować podjęte sprawy. Nie targować się, działać. [...] Należy prowadzić aktywną pracę partyjną, ale nie pchać się na afisz. Obowiązuje wojskowa forma. [...] Trzeba utrzymywać psychozę stanu wojennego, grozę i powagę z uwierzytelnianiem spraw zapowiedzianych. [...]”  
A skoro samo wyprowadzenie wojska nie spowodowało wystarczającej psychozy strachu… to strzały musiały paść. Bez nich ludzie szybko by się przekonali, że stan wojenny to mistyfikacja na glinianych nogach. W protokole z posiedzenia Biura Centralnego KC PZPR nie ma słowa o tym, że zażegnano groźbę sowieckiej interwencji. Jest tylko mowa o tym, że gen. Jaruzelski prosił Breżniewa o pomoc ekonomiczną.
Na posiedzeniu kierownictwa MSW 17 grudnia Kiszczak wyrażał zadowolenie ze sposobu interpretacji swojego rozkazu. Podsumowując miniony dzień 16 grudnia mówił: „Dzień udany, choć doszło do użycia broni palnej i zginęło 6 górników kopalni »Wujek«. Brak dokładnych danych o ilości rannych. Dziś w woj. Katowickim zmniejszy się demonstracja sił”. A więc, zdaniem generała, dzień, w którym zabito górników był „dniem udanym”... bo przyczyniło się to „odblokowania” strajkujących zakładów pracy. Bez wahania twierdził, że przyczyni się to do „zmniejszenia demonstracji siły” – czyli, że już więcej strzelać nie trzeba. Wojskowi po strzałach w „Wujku” mogli odetchnąć z ulgą. Dlaczego nie wcześniej – jak twierdzi prof. Dudek?
Otóż 14 grudnia 1981 r. gen. Kiszczak informował ścisłe grono kierujące wprowadzaniem stanu wojennego, że fala strajkowa powoli, ale zdecydowanie ruszyła. W sztabie MSW panowała wówczas bardzo nerwowa atmosfera i niepewność co do rzeczywistej skali protestów. Jak twierdzi prof. Paczkowski, wynikało to z „zarówno z niedokładności informacji docierających z terenu, jak i z pewnej płynności sytuacji”. Po prostu panował chaos, który musiał zostać opanowany. Najszybciej można to było osiągnąć przez użycie brutalnej siły z użyciem broni palnej włącznie. Nerwowość u Jaruzelskiego i Kiszczaka na pewno spotęgowały „gratulacje” od Breżniewa, ale i stała obecność „radzieckich obserwatorów”. To nie był czas dialogu, negocjacji, perswazji… Pamiętać jednak należy, że pacyfikacje strajkujących zakładów zawsze były poprzedzone próbą skłonienia załogi do przerwania strajku.  
Od rana 14 grudnia rozpoczął się drugi etap wprowadzania stanu wojennego. Drugi etap miał się równie szybko zakończyć jak pierwszy. Przystąpiono do gwałtownych pacyfikacji największych zakładów pracy. Na Śląsku strajkowało 25 kopalń. W dziewięciu strajk zakończył się już 14 grudnia – bez pacyfikacji. 15 grudnia rozpoczęto pacyfikowanie strajków w poszczególnych kopalniach. Dochodziło do starć wręcz. W „Manifeście Lipcowym” 15 grudnia padły pierwsze strzały – czterech górników zostało rannych. To po tych pierwszych strzałach wieczorem 15 grudnia zapadła w Katowicach decyzja o siłowej pacyfikacji kopalni „Wujek”, gdyż uznano, że w wyniku użycia broni sytuacja na Śląsku osiągnęła stan krytyczny. W „Wujku” strzelali ci sami funkcjonariusze z plutonu antyterrorystycznego, którzy strzelali w „Manifeście”. Na pewno w „Wujku” nie znaleźli się przypadkiem i nie strzelali w samoobronie.
Strzały i ofiary śmiertelne spełniły swoje zadanie. Wojskowi mogli 17 grudnia odetchnąć z ulgą, a marszałek Kulikow mógł wrócić do Moskwy.
Jeśliby przyjąć, że przed pacyfikacją kopalni „Wujek” Kiszczak i Jaruzelski byli przekonani o udanym wprowadzeniu stanu wojennego i pokonaniu przeciwnika, czyli polskiego społeczeństwa, które miało giąć kark pod wpływem psychozy strachu, to można by przyznać rację linii obrony gen. Kiszczaka – decyzję o użyciu broni podjęli sami antyterroryści, a dyskusyjne jest jedynie to, czy dobrze, zgodnie z rozkazami Kiszczaka, wówczas rozpoznali sytuację… Generał uznał, że dobrze. Nie znany jest mi żaden dokument, w którym generałowie skrytykowali dowódcę plutonu i ich przełożonych.
Strzały w „Wujku” przyniosły jeszcze jeden pozytywny dla władzy skutek. Prymas Glemp i inni duchowni w dramatycznych wystąpieniach apelowali o zaprzestanie wszelkich protestów  i podporządkowanie się władzy. Za sprawą postawy Kościoła oraz „psychozy strachu” szybko zakończono drugi etap wprowadzenia stanu wojennego. Użycie broni było kluczowym momentem dla powodzenia całej operacji. Od tego dnia nie został już wywołany żaden nowy strajk, zaś jeszcze trwające szybko się skończyły. Radzieccy towarzysze mogli gratulować udanego przeprowadzenia operacji wojskowej, a polski „partyjny beton” nie mógł już żądać od radzieckich towarzyszy wymiany rządzącej ekipy gen. Jaruzelskiego.
 

"W gwałtownych przemianach społecznych grozi zawsze niebezpieczeństwo i pokusa nadmiernego skupiania się na rozgrywkach personalnych. [...] Nie idzie o to, aby wymieniać ludzi, tylko o to, aby ludzie się odmienili, aby byli inni, aby, powiem drastycznie, jedna klika złodziei nie wydarła kluczy od kasy państwowej innej klice złodziei". Prymas kardynał Stefan Wyszyński, słowa do delegacji "Solidarności" Warszawa, 06.09.1980 r. __________________________________________________ O doborze reklam na moim blogu decyduje właściciel salonu24 Igor Janke. Nie podobają mi się, ale nie mam na nie wpływu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura